Sny
Komentarze: 1
Zastanawialiście się kiedyś, jaki wpływ mają Wasze sny na to, co piszecie? W snach mogą ujawniać się nasze pragnienia, marzenia... ale też obawy, strach, niepokój. Mieliście kiedyś taki sen, że po przebudzeniu mieliście wrażenie, że to, co przeżyliscie we śnie, było rzeczywiste i już was spotkało? Albo że żałujecie, że to tylko sen?
Sny mają to do siebie, że podczas nich nasza wybraźnia ma nieograniczone pole do popisu. Umysł kreuje w naszej głowie obrazy, sytuacje i zdarzenia, które przy odrobinie wysiłku - jakim jest zapamiętanie snu po przebudzeniu - można wdrożyć do utworu, nad którym pracujemy. Dlaczego by nie? Wystarczy ubrać sen w słowa, dodając kilka szczegółów, a końcowy efekt może zaskoczyć odbiorców.
Czyż nie o to chodzi? O nieustanne zaskakiwanie czytelników? Każdy kolejny utwór powinien być lepszy od poprzedniego, w związku z czym musimy kierować się opinią czytelników w takim samym stopniu, w jakim kierujemy się swoją.
Pamiętajmy jednak, że to od nas zależy, jaką postać przyjmie nasze dzieło. Dlatego z drugiej strony nie powinniśmy kierować się opinią innych, ale pisać tak, jak nam nakazuje umysł.
Co więc wybrać? Opinię krytyków, czy też własne przekonania? Odpowiedź na to pytanie zostawiam Wam.
Tymczasem wróćmy na chwilę jeszcze do snów. Teoretycznie, podkreślam teoretycznie nie mamy wpływu na to, co nam się przyśni [nie piszę tu o ludziach, którzy opanowali sztukę świadomego śnienia, gdyż jest to zapewne niewielki procent w stosunku do reszty, którzy nie opanowali tej jakże przydatnej umiejętności. Tak, jestem wśród tych drugich], wszystko więc sprowadza się do jednego: Sny to druga, alternatywna rzeczywistość. A jeśli nieraz to, co widzimy na codzień zlewa sie z rzeczywistością, jaką kreujemy w naszych snach... Nie traćcie natchnienia, łapcie za ołówek, długopis, pióro, klawiaturę i spisujcie obrazy, które pojawiają się w Waszych umysłach!
PS: "W snach nie czuje się bólu; człowiek zawsze się budzi, zanim zacznie się prawdziwe cierpienie." - Stephen King.
Zostawiam Was z tym cytatem do następnego spotkania.
Do napisania, pozdrawiam, Mihó.
Dodaj komentarz